- Lepiej pozwolić jej wyjść za mąż jeszcze raz niż wcale! - mówiła piętnaście lat temu matka Sylwii, Maria, pilnie przygotowując się do ślubu córki. Pan młody, szczerze mówiąc, wcale się jej nie podobał: był typem, który lubił wychodzić z domu i pić. "Zdecydowanie nie do życia w rodzinie!", szeptały Odpocznij dzień przed występem. Wyrzuć z siebie myśli o „Dniu Sądu”. Nie próbuj wzbudzać zaufania alkoholem lub lekami, aby nie zaszkodzić ciału, ponieważ we właściwym czasie nie będziesz w stanie się skoncentrować. 4. Krótko przed występem posłuchaj energicznej melodii lub piosenki, które pomogą Ci nastrój do walki. 5 CO MÓWIĆ U PSYCHOLOGA/TERAPEUTY?樂 Moment, w którym podejmujemy decyzję o skorzystaniu ze wsparcia psychologa, jest ważnym momentem. Po tej decyzji pojawiają się natomiast bardzo często wątpliwości Fast Money. Ty marzysz o tym, by włożyć piękną białą suknię i stanąć ze swoim ukochanym przed ołtarzem, on natomiast wcale nie ma na to ochoty? Na pewno jest Ci z tego powodu przykro, zastanów się jednak, jaki jest powód jego niechęci. Wedding photography @ 1. Jest niedojrzały Być może Twój partner nie dorósł jeszcze do tego, by założyć rodzinę. Pamiętaj, że kobiety szybciej dojrzewają. 2. To typ Piotrusia Pana Niestety część facetów nigdy nie zamierza się ustatkować – syndrom Piotrusia Pana na szczęście nie jest jednak bardzo popularny. 3. Boi się, że wszystko zmieni się na gorsze Być może nasłuchał się głupich dowcipów lub utyskiwań innych mężczyzn i po prostu obawia się, że po ślubie zamienisz się w gderającą zaniedbaną kobietę. 4. Stresuje go sam ślub i przygotowania do niego Trzeba przyznać, że kwestie związane z organizacją ślubu i wesela potrafią być naprawdę stresujące. Być może Twój ukochany właśnie tego się obawia. 5. Boi się, że nie powoła wyzwaniu Być może udaje macho, w głębi duszy jest jednak przerażony tym, że miałby wziąć odpowiedzialność za swoją rodzinę, nie tylko za siebie. 6. Nie wierzy w małżeństwo Jeśli wokół niego jest dużo rozwiedzionych par i rozbitych rodzin, może on mieć wątpliwości co do zasadności tej instytucji. Miłość Związki psychologia ślub związek miłość | 12 grudnia 6 psychologicznych barier, które powstrzymują GO przed ślubem 2017-12-12 06:34:59 2017-12-11 15:46:56 Piękne słoneczne dni od maja do października są czasem obfitującym w śluby. W obecnych czasach z dużym wyprzedzeniem i rozmachem planujemy ślub i wesele. Biała suknia, idealny garnitur, nauka pierwszego tańca czy dodatkowe atrakcje dla gości, dopieszczony każdy szczegół. Firmy obsługujące przygotowania do ślubów mają ręce pełne roboty. A polecane zespoły muzyczne, restauracje czy fotografowie kalendarze wypełnione po brzegi. A państwo młodzi? Często gdy wyznaczona data się zbliża i czują bliskość sakramentalnego „TAK’’,odczuwają niepokój i strach. Mnożą się pytania i nasila niepewność co do przyszłości, partnera. Kiedy to zwykły stres a kiedy gamofobia Co to jest gamofobia? To irracjonalny lęk przed zawarciem związku małżeńskiego, strach, który potrafi sparaliżować do tego stopnia, że jesteśmy w stanie odwołać już praktycznie zorganizowany ślub, lub dosłownie uciec sprzed ołtarza! Ania, która odczuwa ogromy stres i strach przed zbliżającym się ślubem opisuje to co czuje w taki sposób: „Zegar tyka, kartki z kalendarza spadają zostało kilka tygodni do wymarzonego jeszcze nie dawno dnia. A ja , jak ta osa ciagle czepiam się narzeczonego. Widzę jego wady, wszystko mi przeszkadza i drażni mnie w nim, każde spotkanie i zwykła rozmowa przeradza się w kłótnie i pole bitwy. Cześciej wychodzę sama, flirtuję z kolegami z pracy. Jak to możliwe? Jeszcze niedawno wszystko było jak w bajce. A teraz mam wrażenie, że dążę do zniszczenia związku i jakbym celowo działa w tym kierunku. Sama myśl o wyznaczonej dacie powoduje u mnie paniczny lęk. Nie wiem czy będę w stanie stanąć przed ołtarzem. ” Tak Ania opowiada co czuje kilka tygodni przed zaplanowanym weselem. Tak może wyglądać stres przed ślubem, wynika on z wielu czynników. Choćby z najprostszych spraw związanych z przygotowaniami. Ale również powodem są nasze uczucia i myśli, które atakują nas im bliżej jesteśmy uroczystego dnia. Boimy się, że kończy się nam wolność, a co za tym idzie widzimy ograniczenia jakie wkradną się do naszego życia po ślubie. Mamy wrażenie utraty dotychczasowego, znanego nam świata i czegoś nowego, nieznanego co przed nami. To zrozumiałe, jeszcze niedawno jako małe dziewczynki marzymy o tym dniu, pięknej sukni jak księżniczka i naszym księciu, a teraz myśl ta napawa nas ogromnym lękiem i przerażeniem gdy mamy stanąć przed ołtarzem. Uciekająca Panna Młoda Kobiety dawniej ograniczały swoje życie do bycia żoną, matką i gospodynią. Aktualnie mamy większe możliwości: rozwój, kariera, szukamy równouprawnienia na wielu płaszczyznach. Nie chcemy zamknięcia i bycia przysłowiową „kura domową”, chcemy rozwijać się i korzystać z życia. A w wielu obrazach małżeństwa niestety ten stereotyp ciagle istnieje. Dlaczego panna młoda lub pan młody ucieka sprzed ołtarza ? Bo małżeństwo to odpowiedzialność, boimy się tej przysięgi „do końca życia”, tej wzajemnej relacji „ a jeśli się nie uda?” ,”teraz tyle rozwodów” „ciągle słyszę o zdradach” te wszystkie myśli burzą nasz spokój i wiarę w udany długoletni związek. Przyczyną lęku przed ślubem jest także myśl, czy damy radę sprostać oczekiwaniom partnera. W wolnym związku zawsze można się rozstać bez sądu czy podziału majątku, lub innych konsekwencji prawnych, wydaje się to „prostsze” niż nieudane małżeństwo i wizja rozwodu. Bo małżeństwo to duża odpowiedzialność za związek, za siebie nawzajem, z czasem za dzieci. To także strach przed spowszednieniem, przed nudą, troskami i problemami które czekają na nas w codzienności. Często miewamy wątpliwości czy to na pewno ten właściwy mężczyzna, który ma z nami spędzić całe życie? Boimy się czy sprostamy obowiązkom, które wynikają z zawarcia małżeństwa. I gdy są to myśli z którymi potrafimy sobie poradzić to nic złego, to zupełnie naturalna, nasza reakcja na stres związany z przedsięwzięciem jakim jest ślub. Jednak gdy ten lęk paraliżuje nas, mamy objawy somatyczne w postaci bólów różnego rodzaju, bezsenności, ataków strachu to już gamofobia. Pokonaj lęk przed ślubem Jak sobie radzić z gamofobią? Radzimy sobie jak z każdym innym lękiem, szukamy przyczyny. Skąd u nas tak ogromny strach przed ślubem, dlaczego ta ceremonia wzbudza w nas takie negatywne uczucia? I powinnismy sobie odpowiedzieć czego naprawdę się boimy. Gdy zrozumiemy skąd wziął się lęk, strach, obawy, staramy się znaleźć rozwiązanie. Dobrze oswoić się z nim i zdystansować. Pomocna jest szczera rozmowa z narzeczonym. Jeśli wiemy, że nadal kochamy tą osobę, chcemy z nią być a sama kwestia sformalizowania związku jest problemem to może warto przełożyć datę ślubu. Poczekać, by lęk nie spowodował, że jak w komedii romantycznej uciekniemy sprzed ołtarza bojąc się konsekwencji paraliżowani strachem. Pomoc psychologa również będzie pomocna, gdyż obawy mogą wynikać z innych lęków zaburzeń lub schematów, którymi kierujemy się w życiu i to one wzmacniają nasz strach przed ślubem. Gamofobia sama nie minie, bo wstąpienie w związek małżeński to krok w nowy świat. Wymaga od nas złożenia deklaracji i nakłada obowiązki. To z tym musimy się zmierzyć. Lęki mogą wynikać z wzorców jakie wynieśliśmy z domu np. rozwód rodziców, będąc świadkiem ich cierpienia, boimy się, że nas też to dotknie. Zależna matka od ojca, budzi w nas lęk taka zależność i chcemy jej uniknąć. Ale te wzorce nie muszą być naszym życiem, my się ich boimy a to jak będzie wyglądać nasz związek zależy od nas samych i ta wiadomość jest najważniejsza w pokonywaniu lęku przed małżeństwem i jego następstwami. Przyczyny strachu przed ślubem Często gamofobia jest wynikiem niedojrzałości emocjonalnej nas, lub partnera, lękami wynikającymi z obowiązku pełnego zaangażowania. Boimy się, że albo my, albo partner nie do końca jest osobą, która da nam bezpieczeństwo, miłość i wsparcie. Boimy się bólu i cierpienia wynikającego z rozczarowania jakie może wyniknąć z nieudanego małżeństwa lub niesprostania narzuconym obowiązkom. Jesteśmy po przejściach, rozpadło się nam małżeństwo i myśl o kolejnym sformalizowanym związku napawa nas lękiem, nie chcemy powtórki. To powoduje obawy czy w ogóle nadajemy się do związku, czy potrafimy zbudować coś trwałego. Rozwód jest traumatycznym przeżyciem. Zostawia w nas ślad jednak by być szczęśliwym musimy zaakceptować fakt porażki pierwszego małżeństwa i otworzyć się na nowe rozdanie. Jednak wiele z tych lęków wynika z obrazów małżeństw o jakich słyszeliśmy, lub byliśmy świadkami ich funkcjonowania. A nasza świadomość o tym jaki mamy wpływ na związek powinna dać nam wiarę w udane małżeństwo oraz sprostanie obowiązkom wynikającym z bycia żoną i matką bez rezygnacji z bycia sobą. I pamietajmy, że sama ceremonia z całą, piękna oprawą i tradycją to tylko ceremonia, najważniejsze w związku jest nasze wzajemne zaufanie, zaangażowanie oraz miłość. To są fundamenty dobrej relacji, bo przecież o nią nam chodzi i tego pragniemy, by obok nas była osoba, której ufamy, która angażuje się we wspólne funkcjonowanie, oraz nas kocha. To z nią chcemy spędzić życie i budować rodzinę. Nie istnieją statystyki, które podają dane o odwołanych ślubach. Podejrzewa się, że jest to około kilku tysięcy w ciągu roku. W szczególności w większych miastach. Młodzi ludzie decydują się na ślub ze względu na tradycję, często nacisk społeczny a nie są jeszcze do małżeństwa przygotowani, co nasila obawy przed zawarciem związku małżeńskiego. Jednak chcą tworzyć udaną relacje i zakładać rodzinę. Strach przed nieznanym, odpowiedzialnością i rozczarowaniem nie zniknie całkiem, możemy go zminimalizować i tworzyć udany związek, tylko musimy uwierzyć jaki mamy wpływ na budowanie go, jego trwałość oraz funkcjonowanie. A ślub ? Może niech nie będzie priorytetem, tylko wspólną decyzją, a priorytetem niech będzie wzajemna miłość, szczerość i zaufanie, bo te fundamenty są gwarancją udanego związku nie obrączki na palcach. fot. Adobe Stock, Maridav Za trzy tygodnie mieliśmy stanąć przed ołtarzem i wypowiedzieć te ważne słowa: „I że cię nie opuszczę aż do śmierci”. Pojechałam na przymiarkę sukienki Stałam przed lustrem i poczułam, że nie jestem gotowa. I że nawet nie wiem, czy w ogóle kocham Adama. Gdybym wtedy wiedziała… Byłam z nim niewiele ponad rok. Wcześniej długo sama. Moje koleżanki, wszystkie mężatki, zaczęły mnie swatać. Nienawidziłam tego. Na wyjeździe raptem okazywało się, że pojechał też z nami czyjś kolega czy kuzyn. – Odpuśćcie, bo więcej nie pojadę. Zamiast odpoczywać, stresuję się, że jakiś facet łazi za mną krok w krok! – nawrzeszczałam na nie na spływie kajakowym. Ostatni wynalazek moich przyjaciółek, niejaki Ryszard, był wyjątkowo irytujący. Chyba sobie wbił do głowy, że jestem zdesperowana, i pozwolę mu na wszystko. W środku nocy przyszedł do mojego domku. Próbował wpakować mi się do łóżka. Nie trafiało do niego proste „spadaj”. Zrozumiał dopiero, jak oberwał kolanem w krocze. Wyzwał mnie od wariatek – Sama nie wiesz, czego chcesz. Jesteś kompletnie popieprzona. Już rozumiem, dlaczego żaden cię nie chciał – darł się. Przyjaciółki dały mi spokój. A dwa miesiące później poznałam Adama. Nikt go do mnie nie przyprowadził, nikt nas nie zapoznał. To on podszedł do mnie pierwszy na urodzinach koleżanki z pracy. – Przepraszam, że zaczepiam, ale mam wrażenie, że podobnie jak ja, nie bawisz się tutaj najlepiej – zagaił. Zwróciłam na niego uwagę już wcześniej. Siedział z ponurą miną i drinkiem w kącie, i przeglądał coś w telefonie. – Adam – przedstawił się nieznajomy. – Kinga. To co, spadamy? – zaproponowałam. – Za pięć minut przed knajpą – rzucił Adam. Pokręciłam się jeszcze chwilę, potem pożegnałam się z solenizantką i wyszłam. Adam stał oparty o mur i palił papierosa. Wyglądał bardzo seksownie. Poszliśmy do klubu. Było naprawdę świetnie. Bawiliśmy się razem do rana – Dasz mi swój numer? – zapytał, gdy odprowadził mnie do domu. Dałam. Zadzwonił w sobotę. – To może prawdziwa randka? Kino, kolacja… Co powiesz? Zgodziłam się. Dopiero tego wieczora dowiedziałam się więcej o Adamie. Był lekarzem ortopedą. Pracował w szpitalu, ale miał też prywatną praktykę. Nie musiałam dopytywać, żeby się domyślić, że nie klepie biedy. Ale dla mnie najważniejsze było, że się z nim nie nudziłam. Był inteligentny i dowcipny. Tydzień później poszliśmy do łóżka. Okazało się, że jest też świetnym kochankiem. OK, prawda – dawno z nikim nie spałam, ale z żadnym z moich poprzednich facetów nie było mi tak dobrze. Uznałam, że pora zabrać Adama na wyjazd ze znajomymi. Może tym razem niech moje przyjaciółki zzielenieją z zazdrości, tak dla odmiany. – Kinga, jedziesz z nami autem? – dopytywała się Aldona. – Nie martwcie się, przyjadę sama. Znaczy nie sama, chcę, żebyście kogoś poznały. Aldona próbowała ze mnie wyciągnąć coś więcej, ale byłam twarda. – W sobotę go poznacie, cierpliwości. Wiedziałam, że Adam zrobi na moich przyjaciółkach i ich facetach wrażenie. I faktycznie. Skakali wokół niego, jakby był jakimś gwiazdorem. Wieczorem Adam w końcu wyrwał się z ich szponów. – Idę spać, to był bardzo wyczerpujący dzień. Dobranoc. Ja zostałam jeszcze trochę w salonie. No i wtedy się zaczęło – No, jak mogłaś go przed nami ukrywać? Ten facet jest świetny, planujecie ślub? Po kwadransie też uciekłam do pokoju. Adam nie spał. Uśmiechnął się do mnie i odchylił kołdrę. Dwa miesiące później zamieszkaliśmy razem. Oświadczył mi się w lutym. Gdy to zrobił, byłam naprawdę zachwycona. Dostałam wyjątkowo piękny pierścionek i zaczęły się przygotowania do ślubu. Gdzieś po drodze kilka razy pojawiła się wątpliwość: czy to nie za szybko, czy na pewno jestem gotowa. Ale za każdym razem o tym zapominałam. I znowu wydawało mi się, że jestem bardzo szczęśliwa. W ostatnich tygodniach przed ślubem nie miałam czasu na refleksje, za to mnóstwo do zrobienia. Cała uroczystość była na mojej głowie, bo Adam pracował. Gdy próbowałam go o coś pytać, zbywał mnie, mówiąc, że zdaje się na mnie i wie, że wszystko będzie świetnie. Stojąc u krawcowej przed lustrem, miałam wreszcie chwilę na to, żeby zebrać myśli. I dotarło do mnie, że tak naprawdę nie chcę brać ślubu. – Pani Beato, przepraszam, ale muszę już iść – przeprosiłam krawcową. Poszłam do domu. Adam był w pracy. Usiadłam w kuchni i zaczęłam się zastanawiać, co powinnam zrobić. Udawać? Brnąć w to, a potem się zobaczy? Porozmawiać z Adamem, namówić go na przełożenie ślubu? Uciec? Zadzwoniłam do Aldony. – Masz chwilę? Muszę porozmawiać. Chodzi o Adama i ślub. Wpadnę, OK? – No, hej! Co jest? Sukienka ci się przestała podobać? No, gadaj… – zaczęła wesoło moja przyjaciółka, otwierając drzwi, po czym zamilkła, gdy zobaczyła, że po policzkach spływają mi łzy. – Co jest? Kręciłam głową, ale nic nie mogłam powiedzieć. W końcu wykrztusiłam z siebie: – Aldona. Ja nie chcę być jego żoną! Nawet nie wiem, czy chcę z nim ciągle być. Aldona osłupiała. – Jak możesz? Przecież to ideał, dawno wszystkie się z tym zgodziłyśmy! Masz jakiegoś doła, przejdzie ci. Ale ja siedziałam tylko i kręciłam głową. Aldona zrozumiała, że nie żartuję – Rany. Przecież wszystko już gotowe, sukienka, sala, zaproszenia. Ja już ci prezent kupiłam! – Aldona nie pomagała. Ale oczywiście miała rację. Jak to wszystko teraz odkręcić? I co mam powiedzieć Adamowi? Aldona zamilkła. Zaczęła nerwowo chodzić po pokoju. Mijały minuty. – OK. Nie wiem, czy to wiele zmienia, ale moim zdaniem powinnaś na razie powiedzieć Adamowi, że chcesz przełożyć ślub. Nie mów mu, że nie wiesz, czy w ogóle go kochasz, to może zaczekać. Posłuchałam się jej. Uznałam, że pewnie tak będzie łatwiej. A Adam i tak pewnie ze mną zerwie. Ale to będzie wtedy jego decyzja, nie moja. Nie spodziewałam się jednak, że zareaguje w taki sposób. – Przesunąć ślub? Coś się dzieje? Jesteś chora? A może rodzice? – Adam mówił jeszcze spokojnie, ale patrzył na mnie w taki sposób, że zrobiło mi się zimno. – Nie, Adam, nic się nie dzieje. Po prostu wydaje mi się, że wszystko wydarzyło się za szybko. Znamy się nie tak długo. Wiem, że przygotowania są już bardzo zaawansowane, ale wiesz… Pomyślałam, że lepiej wszystko odwołać, niż rozwodzić się po trzech miesiącach. Dajmy sobie jeszcze pół roku, może więcej. Poznajmy się lepiej. Przecież my nawet nie byliśmy razem na wakacjach. Całymi dniami pracujesz, spotykamy się głównie nocą. Chyba naprawdę pospieszyliśmy się z tym ślubem. Adam powoli zdjął okulary i wstał. Odruchowo zrobiłam krok do tyłu. – Kinga, czy ty słyszysz, co mówisz? Przyznaj, miałaś gorszy dzień, wpadłaś w panikę. Przemyśl to jeszcze. Porozmawiamy jutro – złapał mnie za nadgarstek. Zabolało. Próbowałam mu wyrwać rękę. – Rozumiesz? – wysyczał mi do ucha. Zaczęłam się go bać… Ale teraz było już za późno. Wiedziałam, że nie mogę się wycofać. – Adam, ty mnie nie słuchasz. Ja nie chcę brać z tobą ślubu. Rozumiesz? A za chwilę dojdę do wniosku, że w ogóle nie chcę z tobą być, jeśli natychmiast mnie nie puścisz i nie przeprosisz. – Ja mam ciebie przepraszać? Tobie się w głowie pomieszało? – Adam zaczął podnosić głos. – Czy ty sobie wyobrażasz, że ja ci na to pozwolę? Zrobić ze mnie pośmiewisko? Naprawdę myślisz, że się w tobie zakochałem? Jesteś nudna i nijaka. Ale potrzebuję żony. Kogoś, kto zajmie się domem, podejmie obiadem kolegów. I jeszcze będzie dobrze wyglądać. Nawinęłaś się, uznałem, że się nadasz. Wątpliwości to mogłaś mieć pół roku temu. A teraz masz siedzieć cicho. Rozumiesz? – Adam popchnął mnie na kanapę i uderzył w twarz. Osłupiałam. Nawet się nie popłakałam. Nie byłam w stanie nic zrobić. Adam złapał kurtkę i wyszedł, trzaskając drzwiami: Mijały minuty, a ja ciągle siedziałam na kanapie. W końcu spakowałam swoje rzeczy i pojechałam do Aldony. – Jezu, jak ja się mogłam tak pomylić? – zaczęłam płakać. – Czy ja naprawdę jestem taką idiotką? – Miałaś wątpliwości. A jego zachowanie tylko pokazało, że miałaś rację. Teraz po prostu musisz o nim zapomnieć. To nie okazało się takie proste Adam wydzwaniał do moich rodziców, straszył ich. Groził też moim przyjaciołom. Szczerze mówiąc, to jego zachowanie bardzo mi pomogło. Po pierwsze, przestałam mieć wątpliwości, po drugie – przyjaciele od razu stanęli murem za mną. Za odwołanie wesela, sukienkę, zaproszenia musiałam zapłacić sama. Musiałam wziąć kredyt, zamieszkać z rodzicami, ale na szczęście teraz jestem wolna. Muszę się pozbierać i żyć dalej. Czytaj także:„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

wątpliwości przed ślubem psycholog